Wieliczka od dawna drżała z podniecenia. Był poniedziałek po południu. I oto przyjechał – sam Mistrz, dziennikarz i krytyk kulinarny, charyzmatyczny Robert Makłowicz. W sali kinowej Wielickiej Mediateki rozbrzmiewały kulinarne opowieści, np. o potrawach, które błędnie uchodzą za typowo polskie. I tak, kotlet schabowy niesłusznie został przez nas przywłaszczony, wszak swym rodowodem sięga czasów Bizancjum. Jeśli wierzyć legendzie, cesarz Bazyli I Macedończyk jadał kotlety posypane cienkimi płatkami złota. Pierogi ruskie pochodzą z Rusi (wareniki są tradycyjną ukraińską potrawą). Rosół? Jada się go w wielu europejskich krajach, np. we Francji, we Włoszech, w Słowenii, w Chorwacji. Bigos znany jest Litwinom, Białorusinom, przyrządzany jest również w Alzacji. W ten wieczór nie mogło zabraknąć opowieści o regionalnych specjałach, w tym potrawach o dziwnie brzmiących nazwach, np. roladzie z babucia, ślepych rybach, ormiańskim gandżaburze i ekstremalnych daniach, np. bijącym sercu węża z Wietnamu. Było to prawdziwie twórcze spotkanie z człowiekiem legendą, za które jestem bardzo wdzięczna.
W garnku trzeba dobrze zamieszać, tak jak w życiu, Robert Makłowicz